6.04.2014

[TaeNy] "W głębi duszy wiem, że tak miało być".


Tytuł: „W głębi duszy wiem, że tak miało być”
Pairing: TaeNy, poboczne: HyoSica
Ilość słów: 3183 (wow)
Gatunek: AU, angst(?), w każdym bądź razie nie ma dosłownego happy endu
Ostrzeżenia: yuri, chaos w tekście, tekst niesprawdzony.
Autor: płomyczek saviano




       Czasami zdarza się tak, że musimy dać odejść komuś, kogo kochamy, nawet jeśli łamie to nasze serce bardziej, niż cokolwiek innego. Z Tiffany znałyśmy się od małego; nasze matki chodziły do tego samego gimnazjum, a nasi ojcowie grali w jednej drużynie. Ja i ona od razy załapałyśmy wspólny język, dlatego, kiedy przyjeżdżałam do wielkiego domu państwa Hwang czułam się tam lepiej, niż we własnym. Moja mała Tany, jaką zawsze określałam, lubiła przewodzić – a ja jako dziecko lubiłam, gdy decydowała za mnie. Zawsze razem chodziłyśmy na lody i zawsze ona wybierała smak, a później to ona decydowała, gdzie pójdziemy czy w co będziemy się bawić. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie. Czułam się lepiej, widząc szeroki uśmiech na jej słodkiej twarzyczce i szczególnie lubiłam go wywoływać, nie tylko ze względu na cudowny eye smile, który czarował wszystkich, ale w szczególności mnie. Byłyśmy nierozłączne – TaeNy, tak nas nazywali. Najlepsze przyjaciółki, niczym siostry.
       Wszystko się pozmieniało, gdy pani Hwang zmarła. Tiffany nie była na to gotowa, w żadnym wypadku. W jednym momencie straciła ukochaną matkę, dobry kontakt z ojcem i pupila, z którym się wychowała. Niedojrzałe psychicznie dziecko, które w niej siedziało, sprawiło, że zamknęła się w sobie. Jej ojciec równie ciężko to zniósł, jednak mnie najbardziej bolał fakt, że nie mogę być przy mojej małej Tany. Na próżno błagałam mamę o to, by zawiozła mnie do Tiffany, na próżno płakałam, że ona mnie potrzebuję – moi rodzice twierdzili, że ich rodzinie potrzebny jest spokój, nie małe dziecko, jakim wtedy byłam. Mnie to właściwie nie obchodziło, chciałam wiedzieć, czy wszystko z Tiffany w porządku, czy bardzo płacze, czy posprzątała już wszystkie pamiątki po mamie i czy będzie nadal chciała chodzić do tej samej szkoły, co teraz. Dlatego, wbrew zakazowi rodziców, późnym wieczorem wymknęłam się do domu pana Hwang, nie mogąc dłużej wytrzymać tej rozłąki. Może to było trochę egoistyczne z mojej strony, ale oprócz troski o Tiffany kierowała mną jedna wielka tęsknota. Wszkaże byłam bardziej niż przyzwyczajona do mojej przyjaciółki. Drogę znałam wprawdzie na pamięć, i chociaż zazwyczaj zabierała nam ona pół godziny czasu, ja biegiem pokonałam ją w piętnaście minut.
       Pamiętam, że wtedy padało. Zdarłam kolano wspinając się po naszym drzewie, żeby dostać się do okna Tany. Nie spała, wiedziałam o tym doskonale, chociaż światło było zgaszone. Wślizgnęłam się do środka i rozejrzałam po ciemnym pokoju.
– Tiffany? - wtedy odpowiedziała mi cisza. Przygryzłam wargę, bojąc się, że coś jest z nią nie tak. Podeszłam do jej łóżka i usiadłam na brzegu. Poruszyła się, odwracając twarz w moją stronę. Jej oczka były zaczerwienione, policzki blade, a usta poranione, najpewniej od zbyt częstego przygryzania warg.
– Co tu robisz, TaeTae? - miała cieniutki, dziewczęcy głosik. Przypominała mi małą laleczkę, z zaszklonymi oczkami i wręcz idealną twarzyczką.
– Chciałam się dowiedzieć, czy wszystko z tobą w porządku. Moi rodzice nie pozwalali mi przyjechać. - położyłam się obok niej, jak zawsze. Wtuliła się we mnie jak w pluszowego misia. Zamknęłam oczka, czując, że chyba zaraz zacznę płakać.
– Przeprowadzamy się, TaeTae. Tatuś powiedział, że tutaj będzie nam ciężej pogodzić się z brakiem mamusi. - mój świat stanął wtedy w jednym miejscu. Kochałam Tiffany jak siostrę, całym sercem i chociaż wtedy jeszcze nie rozumiałam, co do końca oznacza „Przeprowadzamy się, TaeTae”, to podświadomie czułam, że to nie będzie nic dobrego. Pomysłý pana Hwang zawsze źle się kończyły. - TaeTae? Pojedziesz z nami, prawda?
       Wiedziałam, że nie pojadę. Wiedziałam, że nawet płaczem, groźbami, niczym nie zatrzymam przy sobie mojej małej Tany. Byłam wtedy jeszcze dzieckiem, nie rozumiałam zbyt wiele, ale wiedziałam jedno: chciałam zostać z Tiffany. Dlatego, kiedy nie mogąc opanować płaczu tuliłam się do niej na lotnisku, tuż przed jej wylotem, bałam się tego, co będzie. Fany znaczyła dla mnie więcej, niż wtedy wiedziałam, ale czułam, że moje życie bez niej będzie inne – a ja nie chciałam zmian. Tamtego dnia ktoś wyrwał mi serce i zabrał je do Ameryki, a ja chcac czy nie chcąc, musiałam nauczyć się z tym żyć.
       Początkowo było mi ciężko; musiałam odzwyczaić się od wspólnych spacerów do i ze szkoły, od wspólnych obiadów, odrabiania lekcji, seansów z bajkami, od wspólnych wypadów na plac zabaw. Musiałam zapomnieć jak wygląda jej uśmiech i że zawsze punktualnie o godzinie dwudziestej pierwszej szła spać. Pisałam do niej listy, gdzie opowiadałam jaki mi bez niej źle i jak dziewczyny w naszej szkole są nudne, w odróżnieniu od niej. Ona opowiadała jak ciekawie jest w Ameryce i ilu nowych słów się nauczyła. Kiedy poszłam do gimnazjum byłam inna od pozostałych dziewczyn – zbyt zdystansowana, bałam się poznać osobę, którą mogłabym pokochać. Chociaż często odwiedziałam Tiffany, to jednak czułam, że to nie to samo. Pomimo tego, że ja nadal kochałam ją całym serduszkiem, nie byłam w stanie nadal być jej jedyną siostrą. Fany opowiadała mi o Jessice, dziewczynie, którą poznała na zajęciach wokalnych. W listach zachwycała się o tym, jak ona cudnie śpiewa i jaka jest słodziutka, a ja czułam, jak zazdrość zżera mnie od środka. Dlatego przekraczając mury nowej szkoły przysięgłam sobie, że nie pozwolę żadnej osobie znaleźć się w moim życiu.
       Szybko okazało się to niemożliwe. Poznałam Hyoyeon, charyzmatyczną i bardzo śliczną blondyneczkę. Chodziła na zajęcia taneczne, a w tańcu była świetna. Stworzyłyśmy duet muzyczny – ja śpiewałam, ona tańczyła. Dogadywałyśmy się bardzo dobrze, chociaż wiedziałam, że nikt nigdy nie zastąpi mi Tany. Czasami parę razy łapałam się na tym, że porównuję Hyo do Fany, co było absurdalne. Przedstawiały dwa zupełnie inne typy osoby, co zawsze mnie zaskakiwało. Wspominałam o niej Tiffany – pamiętam, że w odpowiedzi na tamten list była bardziej oziębła, jakby miała mi za złe moją znajomość z Hyoyeon. Później wyszło, że była po prostu zazdrosna, że nie jest już do końca jej. List z zapewnieniami, że zawsze będę tylko jej TaeTae ozdobiłam w ramkę i dałam jej na jej piętnaste urodziny. Smiała się wtedy ze mnie, że jestem bardzo romantyczna.
       O jej powrocie dowiedziałam się, kiedy byłam na lodowisku z Hyoyeon i Sunny. Zadzowniła do mnie i zaczęła piszczeć mi do słuchawki, zupełnie ignorując słyszane nawet przeze mnie krzyki Jessici, że przecież są w miejscu publicznym. To była najlepsza wiadomość, jaką moje stęsknione za nią serce mogło usłyszeć. Do dzisiaj pamiętam miny ludzi, kiedy skakałam w kółko, ciesząc się jak małe dziecko. W głębi serca wtedy nadal nią byłam: małą TaeTae, która zaraz zobaczy swoją małą Tany.
       Jak się później okazało, wraz z Tiffany przeprowadzić się miała Jessica. Trochę mnie to zmartwiło, ponieważ obawiałam się, że pójdę w odstawkę i po pierwszej fascynacji okaże się, że Jess jest o wiele lepszą przyjaciółką niż ja. I chociaż Fany wiele razy zapewniała mnie, że zawsze będę jej numerem jeden, zwątpiłam jeszcze bardziej, gdy ujrzałam Jessicę na lotnisku. Tiffany uprzedzała mnie, że jej nowa przyjaciółka dzięki dojrzewaniu stała się bardziej niż śliczna, ale ja nie spodziewałam się takiego widoku. Nie wiem, co wtedy mną kierowało. Może zbyt wielki strach, może zbyt wielka niepewność siebie. Przez pewien czas trzymałam się na dystans, bojąc się zbliżyć do tej dwójki, nawet jeśli to była Tiffany. Właśnie, Tiffany. Nie byłam w stanie nazwać już jej „moją małą Tanny”. Nie przypomniała małej, bezbronnej Fany z tamtej nocy, kiedy powiedziała mi o ich przeprowadzce. Nie przypomniała tej niepewnej siebie Tany, która obawiała się, że nie uda jej się zdać egzaminu do wymarzonej szkoły wokalnej. Była piękna, mogę to powiedzieć, po prostu piękna. Czułam się przy niej jak brzydkie kaczątko, przy obu tak się czułam.
       W późniejszym czasie moja niepewność siebie się powiększała. Nie byłam w stanie przeboleć idealności Jessici i tego, jak bardzo zżyta jest ona z Tiffany. Jeszcze bardziej dołował mnie fakt, że Hyoyeon była zachwycona słodką brunetką i uwielbiała spędzać z nią czas. Sunny i Sooyoung bardzo polubiły się z dziewczynami i często organizowały wypady we piątkę. Właśnie, w piątkę. Ja również uczęszczałam do szkoły muzycznej, najlepszej w mieście. Przez to, że miałam bardzo napięty grafik i dużo ćwiczeń czułam się bardzo odrzucona. To sprawiło, że stałam się bardzo zakompleksioną nastolatką i nie wierzyłam, że uda mi się kiedykolwiek odzyskać Tiffany. W pewnym momencie przestałam nawet przykładać się do treningów wokalnych, czując, że to właściwie nie ma sensu. Gdzieś tam we mnie coś zawsze mówiło mi, że Jessica zawsze będzie lepsza ode mnie.
       Pamiętam do dziś jak bardzo zabolał mnie fakt, że to nie ja jako pierwsza dowiedziałam się o pierwszej miłości swojej przyjaciółki. Przepłakałam wtedy wiele nocy, nie wiedząc nawet dlaczego. Czułam się tak, jakby Tiffany nie chciała mnie znać. Kontaktowałyśmy się ze sobą bardzo rzadko, nawet jeśli chodziłyśmy do tej samej szkoły. Jak na złość, to wtedy Jessica wkroczyła do akcji i zapoznała ze sobą Tiffany i Jonghyuna. Obserwując z boku, jak moja Fany flirtuje z najprzystojniejszym chłopakiem z roku zrozumiałam, że tak naprawdę Tiffany przestała być moja bardzo wiele lat temu, tylko ja nie chciałam tego zrozumieć. Kurczowo trzymałam się myśli, że nadal jestem jej najlepszą przyjaciółką, że nawet nie zauważyłam jak się zmienia, jak staję się pewną siebie, silną kobietą. A może nie chciałam tego widzieć? Może chciałam, by na zawsze była moją małą Tany? Do dzisiaj nie potrafię sobie na to odpowiedzieć.
W tamtym momencie było ze mną źle. Nie wiedziałam dlaczego tak bardzo przeżywam związek        Tiffany i Jonghyuna, nie wiedziałam dlaczego tak bardzo zależy mi na ich zerwaniu i nie wiedziałam dlaczego brak obecności Fany tak bardzo mnie boli. Postanowiłam coś z tym zrobić, więc przykładałam się do ćwiczeń wokalnych bardziej niż do czegokolwiek. Potrafiłam nie spać, by trenować śpiew, nie jeść, by uczyć się wyciągania nut, nie dawać znaku życia, tylko po to, żeby siedzieć zamkniętą w jednej sali z fortepianem. Nie miałam przyjaciółek, wtedy to wiedziałam. Nie miała nikogo, tylko muzykę. Podejrzewam, że gdyby nie ona, to byłoby ze mną   gorzej.
       Nie czułam żalu do Tiffany, ani do Jessici, ani do Hyoyeon, ani do Sunny, ani nawet do Sooyoung. Nie czułam żalu do rodziców, że niczego nie zauważyli, nie czułam żalu do Jonghyuna, za to, że był pierwszą miłością mojej Tany. Byłam zła na siebie, bo jak mniemałam, gdybym była lepsza, to wszystko potoczyłoby się inaczej. Wtedy zaczęłam bardziej zwracać uwagę na to, ile ważę. Zmieniłam fryzurę na taką, która bardziej zakrywa mi twarz, bo jak twierdziłam, byłam okropnie brzydka i nie powinno było się na mnie patrzeć. Na przerwach siedziałam w sali muzycznej, na lekcjach zawsze skulona w ławce. Chudłam bardzo szybko, a pomagał mi fakt, że przyzwyczaiłam swój organizm do małej ilości jedzenia i dużego wysiłku. Zaczęłam próbować sił z tańcem. Może nie szło mi najlepiej, jednak to pomagało mi oderwać myśli, a ja zaczęłam pojmować dlaczego Hyoyeon potrafiła siedzieć zamknięta w sali i nie wychodzić z niej całymi dniami. Mój czas dzieliłam na lekcje śpiewu, lekcję tańca i szkołę. Nie było miejsca na sen, jedzenie czy zamartwianie się własnymi kompleksami. To było do przewidzenia, że mój organizm tego nie wytrzyma.
       Pierwszy raz zasłabłam, kiedy przypominałam sobie moje wspólne czasy z Tiffany. W tamtym momencie mijał rok, odkąd zrozumiałam, że między mną a Tiffany już nie ma żadnych więzi. Po raz kolejny czułam się, jakby ktoś wyrwał mi serce, chociaż myślę, że od tamtego pożegnania na lotnisku nie miałam tego serca w ogóle. To wtedy, w tamtym parku, gdy rozmyślałam o wszystkim co łączyło mnie z Fany zdałam sobie sprawę, że ona nie jest dla mnie tylko przyjaciółką. Uświadomiłam sobie, że nie myślę o niej tak, jak myślę o Hyoyeon czy Sunny, że nie tęsknię za nią tak jak za Sooyoung i że tak naprawdę, wcale nie czułam się zazdrosna o Jessicę, bo była śliczna, tylko dlatego, że ona miała Fany bardziej, niż ja. Wtedy zdałam sobie sprawę, że przez te wszystkie lata nigdy nikogo nie kochałam nie dlatego, że nie miałam serca, tylko dlatego, że ono należało do Tiffany. Ta świadomość mnie przytłoczyła tak bardzo, że jadąc karetką zastanwiałam się, czy ci lekarze powinni mnie dotykać, bo przecież mogą się czymś zarazić. Uważałam to za nienormalne, by czuć tyle do osoby, która była dla mnie prawie jak rodzina. Podchodziło to pod kazirodztwo, przynajmniej w tamtym momencie. W myślach odhaczyłam kolejny punkt dla Jessici, bo przecież ona była normalna. Panikując, gorączkowałam, że Tiffany już dawno to zrozumiała i dlatego tak bardzo wolała innych znajomych ode mnie. Nie wiedziałam wtedy jednak, że to wcale nie było tak, jak myślałam.
       Tany przyszła do mnie w nocy, cała zapłakana. W tamtym momencie czułam się tak, jakby ktoś mocno walnął mnie w głowę. Chciałam ją do przytulić, sprawić, żeby się zaśmiała, ale nie byłam w stanie. Leżałam w jej ramionach i słuchałam, jak płacząc wyrzuca z siebie wszystko. Nawet nie wiedziałam, że tęskniła za mną wtedy, kiedy ja myślałam, że woli Jessicę. Nie zdawałam sobie sprawy, że kiedy trzymałam ją na dystans, ona wyobrażała sobie, że nie chcę jej znać. Nie miałam pojęcia, że specjalnie zabraniała dziewczynom zapraszać mnie na różne wypady, żebym mogła się rozwijać i krzyczała na Sunny, kiedy ta chciała wyrwać mnie na pizzę. Nie wiedziałam, że to ona zawsze pilnowała, żeby żaden chłopak nie kręcił się wokół mnie, bo uważała, że mogłabym wtedy zając się odpędzaniem jego, a nie realizowaniem siebie. I najgorsze, nie zdawałam sobie sprawy, że kiedy ja kuliłam się w sobie, bojąc się choćby zbliżyć do strefy „Idealnych”, jak w myślach nazywałam tamtą piątkę, ona codziennie płakała w poduszkę bojąc się, że już nigdy nie będzie mogła ze mną porozmawiać.
       Tamtej nocy zrozumiałam, jak źle postąpiłam nie wyjaśniając z nią wszystkiego od razu, jednak w głębi siebie nadal nie byłam w stanie normalnie spojrzeć jej w oczy. Bałam się, zbytnio się bałam, nawet przyznać się przed samą sobą, że w momencie kiedy stanęła w moich drzwiach wszystkie moje emocje się skumulowały. Tęskniłam za nią, szaleńczo za nią tęskniłam – za jej uśmiechem, zapachem, głosem, ramionami obejmującymi mnie w pasie i czułym pocałunkiem na czole. Tęskniłam za poczuciem, że jestem jej TaeTae, a ona jest moją Tany. Dlatego kiedy wtuliłam się w jej szyję, nie dbając o moje wewnętrzne tornado, pozwoliłam naszej dwójce płakać razem. Czułam się wtedy tak dobrze, że mogłabym zapomnieć o wszystkim, co działo się w mojej głowie. A Tiffany obiecała mi w tym pomóc.
       Kiedy następnego ranka w drzwiach zawitała reszta dziewczyn, trochę się bałam. Jednak nie jestem w stanie opisać uczucia, które towarzyszyło mi, w momencia zobaczenia czegoś w rodzaju zmartwienia w oczach Jessici. To dało mi poczucie, że ona nie traktuje mnie jak wroga czy przeszkodę i że ja nie powinnam w żadnym wypadku traktować tak jej. Szybko się okazało, że Jessica jest słodką osóbką i nie sposób jej nie kochać. Bardziej jednak zaskoczył mnie fakt, że Hyoyeon, która uprzednio rzuciła mi się z płaczem na szyję i Ice Princess, jak ją dziewczyny nazywały, były razem. To sprawiło, że obrzydzenie, które czułam do samej siebie zmalało. Obserwowałam, jak Tiffany reaguje na momenty HyoSici i z zaskoczeniem notowałam, że ona wcale nie uważała tego za nienaturalne, wręcz przeciwnie – robiła wtedy taką minę, jakby to była najsłodsza rzecz na świecie. To mnie trochę skołowało, bardziej niż fakt, że Jessica, która mogłaby mieć każdego chłopaka w szkole, wybrała Hyoyeon. Ich związek dał mi pewną iskierkę nadziei, której sama nie rozumiałam.
       Wszystko powoli wracało do normy – ja i Tiffany starałyśmy się naprawiać swoje relacje, tak samo jak z innymi dziewczynami. Tany bardzo mi w tym pomagała, jakby czując, że sama boję się w to zaangażować. W ten sposób chodziłam na zajęcia wokalne razem z Tiffany i Jessicą, na taneczne z Hyoyeon, uczyłam się z Sunny, a Sooyoung... Cóż, Sooyoung była typem osoby, która potrafiła dzwonić co pięć sekund, więc na brak kontaktu z nią nie narzekałam.
       Czas mijał mi szczęśliwiej, chociaż każdej nocy pozwalałam sobie na uronienie łzy. Moja miłość do Tiffany rosła z każdym dniem i w pewnym momencie czułam, jakbym miała wybuchnąć. Starałam się jednak zadowalać tym, co mam, a miałam wiele. W porównaniu do czasu sprzed paru miesięcy, tamten okres był prawdziwą sielanką. Nawet, jeśli czasami łapałam się na ciągłym porównywaniu do Jessici, bądź na tym, że miałam ochotę zabić tą wredną brunetkę za to, że tak bardzo wykorzystuje swoją wiedzę.
       Bo Jessica wiedziała. I to mnie przerażało. Jednak zapewniła mnie, że nie powie mojej sympatii nic, dlatego byłam w miarę spokojna. Co nie zmienia faktu, że bardzo lubiła mi dokuczać i potrafiła snuć jakieś podteksty, których na szczęście Tiffany nie rozumiała.
       W pewnym momencie mojego życia moi rodzice postanowili się w nie pomieszać. Teraz nie jestem pewna, czy zrobili dobrze czy źle, jednak wtedy nie miałam nic przeciwko. SM Entertaiment wydawało mi się niebem, spełnieniem marzeń, zwłaszcza, że dołączyłam tam razem z Tiffany, Jessicą, Hyoyeon, Sunny i Sooyoung. I nawet jeśli okres treningów był piekłem, to wtedy dziękowałam Bogu za zesłanie mnie tam, nie tylko dlatego, że ja i Tiffany byłyśmy sobie jeszcze bliższe, nie tylko dlatego, że poznałam tam Seobaby, Yuri i Yoonę, nie tylko dlatego, że wiele się tam nauczyłam. W pewnym sensie, stojąc na scenie tuż przed naszym pierwszym występem byłam kłębkiem nerwów, jednak nadal byłam szcześliwa. Do dzisiaj pamiętam ten uścisk ręki Tiffany, kiedy ze zdenerwowania przygryzała wargę. Pamiętam jak Hyoyeon tuliła Jessicę, szepcąc jej coś na ucho, jak Yuri wyłamywała sobie palcę i jak Sunny płakała. I nawet jeśli zadebiutowałyśmy jako Girls' Generation, jako dziewięć nastawionych na sukces dziewczyn, to w środku wiedziałam, że przed nami długa droga, a ja będę musiała je wszystkie poprowadzić do zwycięstwa. Pamiętam, jak wzięłam ostatni wdech i wraz z ośmiorgiem dziewczyn wyszłam na scenę, by choć trochę spełnić marzenia.
       Od tamtego występu minęło już trochę czasu. Wszystkie wydoroślałyśmy, jednak ja siedząc nocą w fotelu widzę, że tak naprawdę wszystkie nadal jesteśmy tymi samymi dziewczynami sprzed debiutu Tiffany zawsze tak mówiła i to właśnie jej słowa zostały zawarte w tekście do japońskiego singla „Stay girls”. Ona również się zmieniła, i to bardzo. Słowo „wypiękniała” nie oddaje w pełni tego, jak cudowna się stała. Bardziej kobieca, subtelna, po prostu idealna. Widzę to każdego poranka, od dawien dawna, jednak dopiero teraz to nabiera innego znaczenia. Jednak moje uczucia względem niej się prawie wcale nie zmieniły – prawie, bo przez ten czas jeszcze nabrały na sile.
       Ja również się zmieniłam. Nie jestem już słabą psychicznie nastolatką, która obawia się utraty swojej małej Tany. Wydoroślałam, może nawet wyładniałam. Jednak jedno się nie zmieniło – moje pragnienie, by Tiffany była szczęśliwa. Dlatego nie płakałam, gdy wyznała mi, że ma kogoś. Nie znienawidziłam go, kiedy go mi przedstawiła i nie próbowałam jej utrudnić spotykania się z nim, wręcz przeciwnie, jako liderka dostosowywałam treningi tak, by ona mogła po cichu wyjść na randkę. Nie czułam pustki, żalu, smutku. Dawno temu zrozumiałam, że Tiffany jest moją przyjaciółką, nawet jeśli jest równocześnie całym moim sercem. Czasami jednak ono ściska mnie tak mocno, że nie mogę powstrzymać łez. Wtedy zamykam się sama w pokoju i tonę w swojej własnej miłości, jednak nigdy nie pozwalam sobie na okazywanie tego. Szczęście mojej małej Tany jest dla mnie najważniejsze, dlatego za każdym razem, gdy wraca cała rozpromieniona z kolejnego spotkania z Nickhunem, wiem, że parę lat temu podjęłam słuszną decyzję. I wcale nie próbuję niczego zmienić, bo jeśli się kogoś kocha, to daje się mu odejść. A ja kocham Tiffany, jestem tego pewna. I wiem, że ona kocha mnie, nawet jeśli nie taką miłością, jaką ja ją – w zupełności mi to wystarcza.
       W głębi duszy wiem, że tak miało być.



To jest AU. Tak mocne AU, że nie jestem w stanie tego sobie wyobrazić. Nie trzymałam się faktów, jak to pisałam. Ja po prostu otworzyłam edytora tektsu i zaczęłam pisać. Troszkę mi to zajęło, bo dwie godziny, ale musiałam to z siebie wylać. To nie jest tak, że nienawidzę nowego faceta Tiffany i mam zamiar wydzierać się, że mój ship nie jest real. Ja po prostu kochałam TaeNy miłością wieczną i czuję się zobowiązana do napisania czegoś takiego. Poza tym, życzę szczęścia mojej unnie i mam nadzieję, że moja historia nie ma nawet jednej miliardowej wspólnej z prawdą. Chciałabym też napisać, że bardzo przepraszam (jakby to kogoś obchodziło), za to, że nie odzywałam się prawie dwa miesiące. Tyle się działo... No nic. Jeśli w jakimś nagłym przypływie weny, jak teraz, coś napiszę, to z pewnością to wrzucę. Nie jestem jednak pewna, czy mi się uda. I przepraszam za chaos, błędy i wszystko. Jak mówiłam, wylewałam myśli. Miłego dnia!

12 komentarzy:

  1. Mogę przyznać, że to było najlepsze yuri jakie czytałam. Uczucie jakie czuła Taeyeon były takie smutne, ale urocze. Ale końcówka wygrywa wszystko kiedy jednak pozwoliła jej być z tym chłopakiem.
    Fajnie, że nie powiedziała jej o swoich uczuciach, czy np, pod koniec nie pocałowała i wszystko było dobrze- bo to takie wątki już są nudne, a to była miła odmiana. Bardzo mi się podobało. ;___; <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wreszcie w odpowiednim miejscu! Hahaha
      Dziękuję bardzo <3

      Usuń
  2. Zaczynając to czytać spodziewałam się czegoś zupełnie innego, ale... to było idealne. Naprawdę! Ukazałaś w tak piękny sposób przyjaźń, która z jednej strony jest tylko przyjaźnią, a drugiej już fascynacją. I chociaż w głębi serca liczyłam na szczęśliwe zakończenie, to takie o wiele bardziej mi się podoba. Jest bardziej realistyczne. Za dużo jest opowiadań, w których wszystko kończy się happy endem, co prawda nie mam nic do nich, ale czasami są one jakby z kosmosu :) gratuluję udanego oneshota! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję tak bardzo, bardzo! Cieszę się, że Ci się spodobało:*
      I prześliczny George, justsayin:<

      Usuń
  3. Omg, takie piękne! Serio.. myślałam, że napiszesz jakieś nie wiadomo jakie HARDY. YEAH... a tu takie delikatne, kochane, ciepłe yuri~~ ♥
    Gratuluję! Śliczne *o*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, wiesz, że mam w połowie napisane o Tobie i Happy? I nadal myślę, że Hui to lepsza nazwa ;-;
      Dziękuję:*

      Usuń
  4. Ciężko trafić na dobre k-popowe yuri. Naprawdę ciężko, ale w końcu udało się i jestem pod wrażeniem tego tekstu. To było coś nowego, świeżego. Coś czego brakowało wśród fanfiction.
    Także, płomyczku, twoja ciężka dwugodzinna praca nie poszła na marne, ponieważ ten tekst jest naprawdę wyjątkowy oraz na swój sposób piękny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwsze - bardzo dziękuję, że napisałaś coś o snsd. Calutki shot o snsd. Uwielbiam je po prostu, a większość osób nie, wiec widząc polski shot, w dodatku jeszcze yuri to miła odmiana. Cieszę się też, że napisałaś to w perspektywie mojej kochanej tae, klękam przed tobą! A taeny to taki kochaniutki pairing, tak jak hyosica.
    Co do shota. Idealnie rozegrany, utożsamiłam się z taeyeon, tak jakby czułam to co ona czuje, przez co przechodzi i zrobiło mi się szkoda. Wieczne kompleksy, brak czasu i myśl, że oddala się od ciebie osobą, która jest w zasadzie całym twoim światem. Ich przyjaźń i ta nieodwzajemniona miłość (pod względem czytego yuri, nie mowa o przyjazni) jest po prostu tak idealnie opisana, naprawdę nie mam innych słów. Jeszcze na końcu to o realizowaniu marzeń jako GG mnie wzruszyło. Wszystkie zdecydowały się działać i robić to co kochają. Myślałam, że taeny będą razem, ale dobrze że fany znalazła miłość, bo nic innego poza przyjaźnią by raczej do Taetae nie odwzajemnila. I za końcówkę, za samą końcówkę powinnaś ode mnie dostać, bo jest doskonała. Amen.
    Oczywiście obserwuję i nie pogardzę jak kiedyś napiszesz jakieś taengsic albo yultae (:3)
    Pozdrawiam i weny, płomyczku ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejciu, S<3NE! Chyba. Teraz przygotowywuje nowy shot o SNSD, więc czekaj cierpliwie:*
      Dziękuję. Cieszę się, że Ci się spodobało. :)
      Wątpię. Nie cierpię Taengsic i tym bardziej Yultae. Po prostu... Nie :((

      Dziękuję:*

      Usuń
  6. musisz napisac jeszcze wiecej z taeny i tak zeby byly razem ♥ uwielbiam je najbardziej z snsd ♥ wspaniale opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Śliczne to jest, pierwszy raz nie zawiodłam się czytając po polsku kpopowe yuri. Masz naprawdę talent do pisania! Aż mi się płakać chciało, jak to czytałam. Naprawdę świetne opowiadanie

    OdpowiedzUsuń